Zakończenie sezonu 2013
Za namową Sebastiana postanowiłem pojechać na zakończenie sezonu
karpiowego na j. Miłoszewskie. Chłopaki siedzieli nad woda od rana, a ja
niestety przez obowiązki dojechałem dopiero o 19. Nad jeziorem już czekali
Seba, Adam, Radek i Piotr. Pogoda nie rozpieszczała wiał mocny wiatr i co jakiś
czas siąpił deszczyk.
Dojeżdżając na miejsce uświadomiłem sobie, że w pośpiechu nie spakowałem
sygnalizatorów. I to był dobry znak, bo jak ja czegoś ważnego zapominam to
łowię ryby. Na miejscu okazało się, że Adam przed chwilką wyholował karpia 6
kg. Sygnałki pożyczyli mi Adam z Sebą, zestawy do wody, a my do namiotu Radka i
Piotra na wieczorne pogawędki. O godzinie 21.40 centralka Seby i Adama
wyje jak wściekła, karp jedzie w dal, a Seba ze spokojem do ojca że to chyba
jego, Adam popatrzył i skwitował, że to chyba te pożyczone mi. Spokojnie
wyszliśmy z namiotu, do wędek dobre 150 metrów. Początkowo szliśmy powoli, ale
im bardziej karp jechał tym bardziej my przyspieszaliśmy, by w pewnym momencie
już biec na ostro. Moje wędki stały jako pierwsze i dokładnie było widać, że na
prawej pali się dioda, z językiem na wierzchu dobiegłem do kija, przytrzymałem
szpulę i delikatnie zaciąłem. Siedzi.
Karp walczył raczej biernie bez zdecydowanych odjazdów. Spokojnie płynął w lewą stronę, a ja spokojnie holowałem go do brzegu. W pewnym momencie wszedł mi w drugi zestaw, czułem jak żyłki się tra o siebie, Seba przekładał mi wędkę w prawo, w lewo do okoła, ale nic to nie dawało. Mimo usilnych prób, żyłki dalej były splątane. Na szczęście nie przeszkadzało to zbytnio w holu. Karp bardzo spokojnie dał się podprowadzić do samego podbieraka. Seba sprawnie go podebrał i na matę. W tym czasie okazało się, że żyłki nie były splatane, tylko krętlik z zestawu z karpiem zahaczył się o żyłkę drugiej wędki. Szybkie zdjęcie pamiątkowe, ważenie 11,40 kg i ryba wraca do wody. Obie wędki przerzuciłem i postanowiliśmy iść spać. W nocy już niewiele się działo, Adam wyjął jeszcze leszcza i to by było na tyle. Rano poszedłem n drugi brzeg gdzie siedział Janek (Bin Laden) chwilkę pogadaliśmy, wypiliśmy kawę i poszedłem z powrotem. Janek miał jedną spinkę w nocy. Gdy doszedłem do namiotu chłopaków wszyscy byli już na nogach i szykowali pyszne śniadanko- jajecznicę z cebulką plus gorąca herbatka. Takie śniadanko na świeżym jesiennym powietrzu smakuje wybornie. Po śniadaniu pakowanie, pożegnania i niestety czas wracać do rzeczywistości. Jeszcze raz chciałbym podziękować chłopakom za zaproszenie i naprawdę super miłą atmosferę. Pozdrawiam i do następnego razu nad wodą !!